Odchudzanie na granicy rozsądku
Wiele kobiet mówi, że dla pięknego i szczupłego wyglądu zrobiłyby wszystko. To stwierdzenie, od kiedy modna zrobiła się dieta KEN, nabiera nowego, ekstremalnego znaczenia. Nie chodzi już bowiem o danie sobie w kość na treningu czy ograniczanie łakomstwa. Odchudzanie weszło już na ekstremalny poziom.
W większości osoby stosujące przeróżne diety są dalekie od racjonalnego myślenia. Stosują wyniszczające organizm terapie. Fakt, tracą kilogramy, ale tylko chwilowo, tylko po to, by zaraz wpaść w szpony efektu jo-jo. W obliczu niskiej skuteczności diet, zdesperowane kobiety odnoszą się do najbardziej radykalnych rozwiązań. Jednym z nich, jest dieta, która właśnie opanowuje Londyn. Tak naprawdę jednak trudno ją nazwać “dietą”, bo polega ona na kontrolowanym głodzeniu. Karmienie polega na dostarczaniu specjalnego koktajlu bezpośrednio do żołądka poprzez rurkę wprowadzaną przez nos. Taka terapia odchudzająca trwa 10 dni. Mimo wyrzeczeń, jakie ze sobą niesie, zdobywa coraz więcej zwolenników, ponieważ w tym czasie zrzucić można nawet 9 proc. wyjściowej masy ciała.
Na czym polega dieta KEN?
Jej twórca – prof. Gianfranco Cappello, chirurg specjalizujący się w odżywianiu pozaustrojowym – twierdzi, że organizm podłączony do urządzenia nastawiony jest na spalanie odłożonego tłuszczu, bez wpływu na redukcję masy mięśniowej. Oprócz tłuszczu pozbywa się także wody. Profesor uważa, że dieta jest odpowiednia nawet dla bardzo otyłych osób, które mają problemy z sercem. Odradzana jest z kolei osobom, które chorują na nerki. Pacjenci, którzy decydują się na terapię, przez dziesięć dni nie mogą dostarczać pożywienia w tradycyjny sposób. Dozwolone są tylko kawa, herbaty i woda, oczywiście bez żadnych dodatków.